w Rzymie instalujemy się w tanim hostelu. Właściciel to jakiś Bułgar, z którym dogadywaliśmy sie po rosyjsku, całkiem też po rosyjsku pili wódę całe popołudnie, ale dość spokojnie pilli, więc szło wytrzymać, na pewno było tanio i można było wypić morze kawy i zjeść setki kromek z dżemem rano na śniadanie :)
|